"Koronawirus to ściema", "Na grypę umiera więcej ludzi niż na tę wymyśloną przez media zarazę", "Tyle chodzę po mieście i jakoś jeszcze nie umarłem" czy "Przestańcie straszyć ludzi katarem" - to zaledwie kilka z tysięcy komentarzy każdego dnia zalewających internet po informacjach o wzroście zakażeń SARS-CoV-2. Choć na świecie na COVID-19 zachorowało już ponad 19 milionów ludzi (w Polsce oficjalnie potwierdzono "zaledwie" 50 tysięcy przypadków), a prawie 720 tysiącom koronawirus zabrał życie, społeczeństwo w wielu krajach (także, niestety, w naszym) nadal bagatelizuje problem. Wirusolodzy biją na alarm, bo sytuacja wyraźnie wymyka się spod kontroli.

Ludzie zapomnieli już dramatyczne obrazki z włoskiego Bergamo, które swego czasu stało się słynne na cały świat dzięki zdjęciom setek trumien wywożonych na ciężarówkach. Na wyobraźnię wielu osób nie działają już rosnące w zatrważającym tempie statystyki chorych i ofiar. W Polsce tylko dziś odnotowano rekordową liczbę 809 zakażeń i13 kolejnych zgonów. Ale co tam, przecież są wakacje, nie czas na chorowanie! Ci, którzy jeszcze w marcu czy kwietniu w małpim pędzie "czyścili" markety z papieru toaletowego, spirytusu i wszelkich konserw, dziś - już w roli niezniszczalnych władców wszechświata - drwią ze śmiertelnego zagrożenia, w mediach społecznościowych chełpiąc się zdjęciami z najbardziej udanego w swym życiu urlopu na nadmorskiej czy mazurskiej plaży, gdzie trudno znaleźć miejsce, by wsadzić szpilkę między parawanami. Elementarne formy ochrony przed zakażeniem, czyli zachowanie dystansu społecznego oraz zasłanianie nosa czy ust, to wyłącznie czysta teoria, co doskonale widać nad brzegiem Niegocina i w wielu giżyckich sklepach. Eksperci ostrzegają, że skutki nieodpowiedzialnego zachowania odczujemy już niebawem.

- No ale przecież nie wygonię ze sklepu klienta, tylko dlatego, że nie ma na twarzy maski - oburza się ekspedientka w jednym z giżyckich sklepów. - On pójdzie do konkurencji, a ja nic nie zarobię. Poza tym te maseczki i tak niewiele dają. Nie panikujmy z tym wirusem. Tak naprawdę u nas go nie ma, bo mamy czyste powietrze. Co innego na Śląsku czy w dużych miastach.

No tak, "co tam korona, gdy liczy się mamona". Niestety, wszelkie teorie - zarówno te o nieprzydatności, a nawet szkodliwości maseczek, jak i te wypierające istnienie wirusa w tak uroczym zakątku jak Mazury - mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Liczba zakażonych na Warmii i Mazurach systematycznie wzrasta - tylko dziś (piątek, 7 sierpnia) w regionie stwierdzono 17 nowych zachorowań. Cztery z nich dotyczą powiatu giżyckiego (dwóch starszych mężczyzn, starsza kobieta i kobieta w średnim wieku), w którym od początku epidemii koronawirusem zaraziły się 24 osoby, z czego połowa dotychczas wyzdrowiała. W niechlubnym rankingu aktywnych przypadków powiat giżycki jest na 5. miejscu w województwie (więcej chorych jest tylko w Elblągu, Olsztynie oraz powiatach: iławskim i ostródzkim).

bz