Ponad siedem godzin trwała podróż z Giżycka do Białobrzegów. Rzec by można, że piłkarze Mamr niemal wprost z autokaru wybiegli na murawę, by walczyć o trzecioligowe punkty. Niestety, tym razem na Mazury nasi futboliści wrócili "na tarczy". Strzelili za to 50. gola w historii występów "GieKSy" na szczeblu centralnym.
Gdy w 60. minucie Paweł Adamiec zdobył gola dla "GieKSy", a dwie minuty później Arkadiusz Mroczkowski trafił w poprzeczkę białobrzeskiej bramki, wydawało się, że przyjezdni kontrolują spotkanie i nic złego przytrafić się im nie powinno. Niestety, katastrofalne błędy między 65. a 75. minutą przyniosły trzy gole dla Pilicy, po których znokautowani giżycczanie nie byli już w stanie podjąć walki. W doliczonym czasie gry ekipa z Białobrzegów dopełniła więc dzieła zniszczenia i mecz zakończył się zwycięstwem miejscowych 4:1.
- Ogólnie oceniając nie był to mecz, który powinniśmy przegrać - powiedział po ostatnim gwizdku szkoleniowiec "GieKSy" Przemysław Łapiński. - Do momentu straty drugiej bramki graliśmy poprawnie , a nawet mogę powiedzieć, że bardzo dobrze. Było wszystko to, czego od siebie oczekiwaliśmy: dyscyplina taktyczna, jakościowa praca w defensywie i w ataku. Niestety, straciliśmy trzy gole w ciągu dziesięciu minut, co podcięło nam skrzydła. Musimy pracować nad mentalnością, nie można tracić wiary i koncentracji.
Przegrana zepchnęła Mamry na przedostatnie miejsce w tabeli. Kolejny mecz o punkty ekipa z Giżycka rozegra dopiero 4 września i będzie to starcie z plasująca się tuż nad nią Bronią Radom. A już w najbliższą środę "GieKSa" wyjeżdża do Piecek na mecz z miejscowym Żaglem w ramach drugiej rundy Wojewódzkiego Pucharu Polski.
bz