"Jestem niezadowolony, bo mam przeświadczenie, że drużyna gospodarzy była w naszym zasięgu i gdybyśmy wcześniej zdobyli bramkę kontaktową, to mam wrażenie, że moglibyśmy ich dopaść" - powiedział po przegranym meczu z Mamrami Giżycko trener Mrągowii Mrągowo Mariusz NIedziółka. Wypowiedź szkoleniowca drużyny znad Czosu jest prawdziwa, ale trzeba przyznać, że w kontekście tego, czego świadkami byliśmy 1 kwietnia na boisku COS-OPO, słowa trenera doskonale wpisują się w kanony primaaprilisowych żartów. Zwłaszcza jeśli chodzi o pierwszą odsłonę, w której goście byli jedynie bladym tłem dla świetnie dysponowanych piłkarzy Mamr.
Mamry wygrały ten mecz 3:2, już w pierwszej połowie serwując przyjezdnym zimny prysznic. Do przerwy po dwóch golach Dimy Baiduka i trafieniu Krystiana Sadochy giżycczanie prowadzili 3:0, dosłownie miażdżąc rywala w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Prowadzenie miejscowych mogło być dużo wyższe, ale na szczęście dla przeciwnika doskonałych okazji nie wykorzystali Paweł Drażba (dwukrotnie, w tym strzał w poprzeczkę) i Krystian Wiszniewski. Mrągowianie w pierwszych trzech kwadransach oddali jeden (!) niegroźny strzał w światło giżyckiej bramki. Po przerwie Mamry nadal kontrolowały wydarzenia na boisku (ponownie strzał w poprzeczkę, nieuznany gol, kilka groźnych akcji i uderzeń na bramkę Piotra Sznara) i tylko indolencji strzeleckiej naszych graczy zespół z Mrągowa zawdzięcza fakt, iż po godzinie gry nie było jeszcze "po ptakach". Od około 65. minuty mecz był zdecydowanie bardziej wyrównany niż przed zmianą stron. W końcówce gościom udało się nawet zmniejszyć rozmiary porażki (gole Kacpra Skoka w 84. minucie i Łukasza Kuśnierza z rzutu karnego w doliczonym czasie), co było nie tyle efektem ich znakomitej gry, co chaosu, który wkradł się w szeregi Mamr (kończących mecz w dziesiątkę po drugiej żółtej kartce dla Pawła Drażby). Zamiast szanować piłkę i próbować utrzymać się przy niej jak najdłużej gospodarze niepotrzebnie poszli na wymianę ciosów, co doprowadziło do nerwowej końcówki. Finał był jednak szczęśliwy. Mrągowia od pięciu lat nie potrafi wygrać z Mamrami w spotkaniu o punkty, a z Giżycka komplet "oczek" po raz ostatni wywiozła wiosną 2016 roku.
Mamry awansowały na 5. miejsce w tabeli. Kolejnym rywalem zespołu Marka Radzewicza będzie DKS Dobre Miasto. Mecz odbędzie się 8 kwietnia w Jezioranach.