Przeciętny szczur nie ma w życiu zbyt wygórowanych ambicji. Oby coś tam wrzucić "na ząb", czasem przegryźć jakiś kabel, "odświeżyć" futro w kanalizacji czy porządnie przestraszyć (lub obrzydzić) człowieka. Niektóre szczury potrafią jednak zajść bardzo wysoko. Na przykład... na drugie piętro - tak jak osobnik, który kilka dni temu postanowił "zwiedzić" klatkę jednego z bloków przy ul. Jagiełły.

Pojawienie się nieproszonego gościa wywołało spory popłoch wśród mieszkańców budynku. W jaki sposób zwierzę znalazło się wewnątrz bloku? - tego nie wie nikt. Być może wyszło z piwnicy, ale niewykluczone jest także to, że skorzystało z "zaproszenia" w postaci otwartych na oścież drzwi wejściowych. W każdym razie ci, którzy w piątkowe popołudnie i wieczór stanęli z gryzoniem oko w oko, mieli pełne prawo krzyknąć z przerażenia na widok intruza beztrosko harcującego na schodach. A jako że zaskoczonym lokatorom budynku zabrakło odwagi, by stanąć do heroicznej walki w obronie swojego terytorium, a i sam szczur nie przejawiał specjalnej ochoty do konfrontacji, każda ze stron na widok rywala czmychała w bezpieczne zakątki (ludzie do domów, zwierzę do piwnicy). Decydujące starcie miało miejsce w sobotni poranek, kiedy to gryzoń szukający pożywienia w koszu na śmieci przed klatką (jak wyszedł na zewnątrz?) mocno przestraszył jedną z lokatorek. Kobieta natychmiast wezwała "sąsiedzkie posiłki" i... w życiorysie szczura można było postawić ostatnią kropkę.

Jeszcze w piątek mieszkańcy bloku przy ul. Jagiełły o pojawieniu się kłopotliwego gościa powiadomili Spółdzielnię Mieszkaniową "Mamry". Reakcja do dziś - oprócz komentarza: "Bo pewnie macie ciągle otwarte drzwi" - na razie żadna... Do tematu z pewnością wrócimy.

bz