Lubi podróże, szyje na maszynie, czyta książki historyczne, tworzy swoje naturalne kosmetyki, ale przede wszystkim znakomicie radzi sobie w kuchni. Sama o sobie mówi, że ma jakiś szósty zmysł do przyrządzania mięs, uwielbia robić dania z ryb, piecze świetną tartę. A już w najbliższą niedzielę (6 września) giżycczankę Aleksandrę Juszkiewicz - bo o niej mowa - zobaczymy na ekranach naszych telewizorów w walce o upragnionego "fartucha" w popularnym programie kulinarnym "MasterChef Polska".

Niedzielny wieczór będzie zaledwie prologiem do kilkutygodniowego wyścigu o zaszczytny tytuł. W dziewiątej edycji TVN - owskiej produkcji walkę o imienne fartuchy rozpocznie 21 kucharzy - amatorów, wyłonionych podczas internetowych castingów. Siedmiu z nich niezwykle wymagające jury (Magda Gessler, Michel Moran i Anna Starmach) "odpali" już 6 września, w kolejnych niedzielnych odcinkach eliminowanych będzie po 2 - 3 uczestników i tak aż do wielkiego finału. Zwycięzca programu otrzyma 100 tysięcy złotych i kontrakt na wydanie autorskiej książki kucharskiej.

 

Rodzinne degustacje i pierogi na Galapagos

Poznajmy zatem bliżej naszą giżycką "MasterChefową". Aleksandra Juszkiewicz jest absolwentką I LO w Giżycku, obecnie pracuje w Mazurskim Centrum Edukacji Ekologicznej przy Fundacji Ochrony Wielkich Jezior Mazurskich, gdzie na co dzień pożytkuje wiedzę zdobytą podczas studiów (z wykształcenia jest biologiem i ekologiem). Tajniki kucharzenia zgłębiała już jako kilkulatka.

- Od dziecka bardzo lubiłam pomagać w kuchni - mówi Pani Aleksandra. - Często sama wynajdywałam ciekawe przepisy, a powstałe z nich dania musiała potem próbować cała moja rodzina. Dodam, że nie zawsze były to wybitne arcydzieła kuchni polskiej - dodaje ze śmiechem.

Kulinarnej pasji giżycczanka oddawała się również podczas studiów, podczas których udało się jej połączyć naukę z zamiłowaniem do podróży. Pani Aleksandra z uśmiechem wspomina m.in. swój magisterski wyjazd na Galapagos, gdzie po raz pierwszy - przy wsparciu znajomych z Instytutu Morskiego (w większości obywateli Ekwadoru) - zrobiła tradycyjne polskie pierogi. Lepienie trwało pół dnia, ale efekt był więcej niż zadowalający. Generalnie popisowymi numerami Aleksandry Juszkiewicz są zdecydowanie dania rodzimej kuchni, ale w tym bardziej nowoczesnym wydaniu.

- Nie mówię tutaj o schabowych czy pieczonym kurczaku, a raczej o mało popularnych gatunkach drobiu czy potrawach z wykorzystaniem zapomnianych warzyw i ziół - mówi giżycka pretendentka do tytułu "MasterChefa". - Mam jakiś "szósty zmysł", kiedy przychodzi do pieczenia mięs, umiem je świetnie przyprawić i odpowiednio traktować temperaturą, dzięki czemu mięso ma wyjątkowy smak. Uwielbiam też dania z ryb, szczególnie cenię sobie nasze słodkowodne gatunki, ale nie pogardzę w kuchni również kawałkiem dorsza czy dorady. Ponadto piekę świetne tarty na wytrawnie. O deserach nie wspominam, bo... to nie jest moja najmocniejsza strona. 

 

Mówiłam: "Ja bym nie dała rady"

Pomysł, by spróbować swoich sił w "MasterChefie", narodził się jakiś rok temu, ale - jak twierdzi Pani Aleksandra - początkowo mówiło się o tym wyłącznie w formie żartu.

- Co prawda od zawsze uwielbiałam oglądać poczynania uczestników tego typu formatów w telewizji, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że to ja mogę być po tamtej stronie i pokazać co potrafię - opowiada giżycczanka. - Dotychczas nie miałam na tyle odwagi, by sprostać wymaganiom takich produkcji. Pewności siebie nabrałam wtedy, gdy ktoś po raz kolejny zachwycił się przygotowaną przeze mnie potrawą, Zaraz po tym, jak ogłoszono nową edycję programu, wypełniłam więc formularz castingowy, choć bez większych nadziei, że moja osoba może wydać się interesująca dla produkcji. Dodam też, że nie śledziłam wszystkich poprzednich edycji "MasterChefa", ale jak już oglądałam, to zawsze zżywałam się z uczestnikami. I nie mogłam wyjść z podziwu, jak w tak krótkim czasie przygotowywali oni tak niezwykłe potrawy. "Ja bym nie dała rady" - komentowałam.

Już następnego dnia po wysłaniu formularza Aleksandra Juszkiewicz dostała telefon z zaproszeniem na casting, który ze względu na pandemię przeprowadzono online. Kandydatka z Giżycka musiała ugotować swoje popisowe danie i odpowiedzieć na mnóstwo pytań dotyczących tematyki kulinarnej. Skrót z castingu został poddany pod głosowanie internautów, którzy decydowali o tym, kto będzie miał pierwszeństwo walki o imienny fartuch, czyli przepustkę do finałowej czternastki.

- Zajęłam trzecie miejsce - mówi Pani Aleksandra. - Komisja konkursowa postanowiła jednak dać mi szansę i... No właśnie, więcej zdradzić nie mogę, bo takie są warunki uczestnictwa w programie.

W połowie czerwca giżycczanka została zaproszona na dalszą część castingu.

- Bardzo się ucieszyłam, chyba na moment serducho zatrzymało mi się z radości - śmieje się Aleksandra Juszkiewicz. - W jednej chwili musiałam wywrócić swoje życie do góry nogami. Przez prawie dwa tygodnie intensywnie gotowałam i uczyłam się przepisów, aby nie dać "plamy" w kolejnym etapie. No a potem, oczywiście, niesamowity stres przed nagraniem pierwszego odcinka programu. Tak jak wtedy nie denerwowałam się nawet przed obroną pracy magisterskiej!

 

Niedzielny wieczór z TVN

Jak poszło giżycczance? Czy spotkanie "face to face" z jej kulinarną idolką Magdą Gessler i pozostałymi jurorami uskrzydliło kandydatkę z Mazur, czy jednak trema nie pozwoliła jej zaprezentować pełni swoich nietuzinkowych umiejętności? O tym przekonają się Państwo oglądając w TVN premierowy odcinek dziewiątej edycji "MasterChef Polska". Zapraszamy przed telewizory już w najbliższą niedzielę (6 września) punktualnie o godz. 20.00.

Bogusław Zawadzki

 

AKTUALIZACJA:

Aleksandra Juszkiewicz już w finałowej czternastce "MasterChef Polska"! Przygotowane przez nią mazurskie farszynki z kozim serem, podane z jajkiem w koszulce, zostały uznane przez jury za najlepsze danie pierwszego odcinka dziewiątej edycji programu!