Zawieszenie działalności basenów miało być jednym z kroków do zwycięstwa nad rozwijającą się w zastraszającym tempie pandemią COVID-19. Rząd w swej nieomylności uznał bowiem, że zamknięcie tych miejsc (a także siłowni, aquaparków czy klubów fitness) znacznie zmniejszy transmisję koronawirusa w społeczeństwie. W ubiegły czwartek decyzję o zamknięciu pływalni w całym kraju obwieścił sam premier i wydawało się, że "sprawa się rypła". Minęła jednak doba i... rząd złagodził restrykcje. Baseny i siłownie są więc nadal otwarte (lub niebawem ponownie będą), ale i tak nie każdy przeciętny zjadacz chleba może z nich korzystać.

Po decyzji o zawieszeniu działania niektórych obiektów użyteczności publicznej larum podniosło m.in. środowisko pływackie z byłymi mistrzami Otylią Jędrzejczak i Pawłem Korzeniowskim na czele. Zarówno miłośnicy pływania, jak i przedstawiciele branży fitness (mocno poturbowanej podczas wiosennego lockdownu) negowali zasadność zamykania basenów i siłowni, argumentując m.in., iż ryzyko zarażenia się SARS-CoV-2 podczas aktywności fizycznej - przy zachowaniu zasad reżimu sanitarnego - jest znacznie mniejsze niż np. podczas nabożeństwa w kościele czy seansów w kinach (te - przypomnijmy - nie zostały zamknięte). W sieci natychmiast pojawiły się nawoływania do ogólnopolskich protestów, w niektórych miastach przeciwnicy częściowego lockdownu wyszli nawet na ulice. Opłaciło się. Minęło kilkadziesiąt godzin i rząd niespodziewanie wycofał się z decyzji o całkowitym zamknięciu siłowni i basenów, zezwalając niektórym grupom na korzystanie z obiektów. Zdaniem wielu Polaków ta nagła zmiana frontu jest dowodem na brak jakiejkolwiek strategii rządu PiS w walce z galopującą pandemią. Zgodnie z nowelizacją Rozporządzenia Rady Ministrów z 16 października 2020 roku, zakaz prowadzenia działalności nie dotyczy basenów, siłowni, klubów i centrów fitness, które działają w podmiotach wykonujących działalność leczniczą dla pacjentów, są przeznaczone dla osób uprawiających sport w ramach współzawodnictwa sportowego, zajęć sportowych lub wydarzeń sportowych oraz są przeznaczone dla studentów i uczniów – w ramach zajęć na uczelni lub w szkole. Przekładając z "urzędowego na giżyckie": wstęp np. na naszą pływalnię na dotychczasowych zasadach mają teraz wyłącznie członkowie klubów sportowych i uczniowie szkół podstawowych z pływaniem w programie nauczania. Klienci indywidualni na razie muszą uzbroić się w cierpliwość. Te same zasady dotyczą branży fitness.

Pływalnia w Giżycku została zamknięta w sobotę (17 października), pierwsze zajęcia po przerwie zaplanowano na środę (21 października).

Bogusław Zawadzki