Polityka - co powszechnie wiadomo - nie należy do "najczystszych" dziedzin życia. I to nie tylko ta, która codziennie wylewa się z ekranów naszych telewizorów. Na każdym szczeblu toczą się żenujące wojenki, uzasadniane - a jakże! - wyłącznie dobrem społecznym. W rzeczywistości trudno oprzeć się wrażeniu, że chodzi o "dobro stołeczne", bo i w wielkiej Warszawie, i w małym Giżycku właśnie "stołeczki" liczą się najbardziej.
Przykłady można by mnożyć, ale my skupimy się na najświeższym przypadku z lokalnego grajdołka. 23 marca podczas posiedzenia Komisji Spraw Społecznych Rady Miejskiej w Giżycku jeden z jej pięciu członków Marcin Łobodziński niespodziewanie złożył wniosek formalny o odwołanie wiceprzewodniczącej Komisji Marii Popieluch. Powód? Nieoficjalnie w kręgach zbliżonych do Ratusza mówi się, iż był to swoisty "odwet" miejskiej opozycji za jej grudniowe niepowodzenie w sprawie zmiany wysokości diet radnych. Oficjalnie zaś...
- Uważamy, że mamy lepszego kandydata, który chciałby się sprawdzić - argumentował wnioskodawca.
- To jest jakaś zemsta za coś, nie wiadomo tylko za co - stwierdziła Maria Popieluch. - Tak to odbieram. Chciałabym się dowiedzieć, dlaczego chcecie mnie Państwo odwołać i czy wnioskodawcą jest sam pan Marcin, czy też jakaś większa grupa radnych.
Konkretne odpowiedzi na te pytania nie padły. Obrotem sprawy najwyraźniej zaskoczony był przewodniczący Komisji Paweł Grzeszczak, który po krótkiej dyskusji i zasięgnięciu opinii radcy prawnego zdecydował o tym, że wniosek będzie rozpatrywany dopiero podczas następnego posiedzenia. To zaś odbyło się już pięć dni później. Wniosek został podtrzymany, a Maria Popieluch - głosami dwojga radnych OK Giżycko Marcina Łobodzińskiego i Beaty Łukaszewicz oraz radnej dawnego Giżyckiego Porozumienia Obywatelskiego Małgorzaty Kaczorowskiej - straciła stanowisko i ponad 600 złotych miesięcznie. Taka jest różnica między wysokością diety wiceszefa komisji (1610 zł "na rękę") i szeregowego radnego (966 zł). Jej miejsce zajęła Beata Łukaszewicz. Jak się wkrótce okazało - nie na długo.
Kolejna odsłona tego "spektaklu" miała miejsce po zaledwie dwudniowym antrakcie. 30 marca podczas sesji Rady Miejskiej większość radnych (ekipa rządząca GPO , wsparta byłymi członkami OK Giżycko) przegłosowała powiększenie pięcioosobowej Komisji Spraw Społecznych o regulaminowych dwóch członków: Jadwigę Małgorzatę Misterę i Andrzeja Szocika (oboje GPO). Jaki był cel takiego posunięcia? O tym przekonaliśmy się szybko, bo już 4 kwietnia. Na ten dzień zwołano bowiem kolejne - trzecie w ciągu niespełna dwóch tygodni - posiedzenie Komisji Spraw Społecznych. W jego programie znalazły się tylko dwa merytoryczne punkty. Pierwszym było odwołanie Beaty Łukaszewicz z funkcji wiceprzewodniczącej, drugim - powołanie na to stanowisko... Marii Popieluch. Jak nietrudno się domyślić dzięki przyznanym na sesji posiłkom akcja "odbicia stołka" powiodła się i tak oto kariera wiceprzewodniczącej Beaty Łukaszewicz została zakończona już po tygodniu. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, iż Maria Popieluch odzyskała funkcję utraconą pod koniec marca ("za" było czworo radnych GPO, pozostali członkowie Komisji nie wzięli udziału w głosowaniu).
- Tak się bawi, tak się bawi, Gie-Pe-O - skomentował sprawę proszący o anonimowość mieszkaniec Giżycka (notabene były radny), nawiązując do znanej przyśpiewki na stadionach piłkarskich. Także tym giżyckim, po każdej wygranej trzecioligowych Mamr.
Bogusław Zawadzki