Mamry Giżycko są jedyną w Polsce drużyną na szczeblu centralnym, która w tym sezonie nie zdobyła ani jednego punktu na swoim boisku. W sobotę podopieczni trenera Przemysława Łapińskiego ulegli przedostatniemu w tabeli Sokołowi Aleksandrów Łódzki 1:2 i po niespełna dwóch miesiącach wrócili na pozycję "czerwonej latarni". W rundzie jesiennej "GieKSa" przegrała wszystkie dziewięć spotkań na stadionie przy ul. Moniuszki, jeszcze niespełna pół roku temu uznawanym za "twierdzę nie do zdobycia".

"Jeśli nie dziś, to kiedy?" - takie pytania zadawali sobie kibice Mamr przed ostatnim jesiennym meczem swoich ulubieńców na własnym boisku. Okazja do przerwania fatalnej passy ośmiu z rzędu porażek w Giżycku wydawała się idealna - Sokół Aleksandrów Łódzki przyjechał bowiem nad Niegocin jako drużyna niżej notowana bez wyjazdowego zwycięstwa na koncie. Niestety, ten czysto statystyczny fakt - jak się wkrótce okazało - nie miał większego znaczenia na boisku. Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć, że mecz rozpoczął się z kilkuminutowym opóźnieniem, spowodowanym... brakiem obsługi medycznej (sytuacja niespotykana i absolutnie nie do przyjęcia na tym poziomie rozgrywkowym). Ostatecznie na stadion przy ul. Moniuszki kierownictwu Mamr udało się ściągnąć mieszkającą niedaleko pielęgniarkę i dzięki temu oba zespoły w ogóle mogły wyjść na murawę. Nad profesjonalizmem władz klubu w tej sytuacji (w ostatnim czasie najczęściej widocznym w różnego rodzaju "oświadczeniach" w kompletnie nieistotnych dla sprawnego funkcjonowania klubu sprawach) nie zamierzamy się jednak rozwodzić, naiwnie żywiąc nadzieję, że winni karygodnego zaniedbania sami posypią głowy popiołem. Dodajmy: swoje głowy, bo tego już nie da się zrzucić na "osoby trzecie". Chociaż znając zdolności co niektórych działaczy...

Kryzys kadrowy, który trawi "GieKSę" od dłuższego czasu, w sobotę widoczny był jak na dłoni. Na ławce rezerwowych znowu zasiadło bowiem zaledwie czterech zawodników, w tym rezerwowy bramkarz Michał Sobieski, Patryk Żak (liczba trzecioligowych gier - 4, wszystkie w niepełnym wymiarze czasowym), doświadczony Paweł Adamiec (13 spotkań w tym sezonie, z czego aż 10 razy wchodził z ławki) oraz Paweł Drażba, o którym wiadomo było, że z powodu kontuzji na boisku na pewno się nie pojawi. W tej sytuacji trener Łapiński (który nie mógł skorzystać m.in. z Arkadiusza Mroczkowskiego, Michała Świderskiego i Bartosza Kulika) po raz kolejny miał więc spory ból głowy i chwała mu za to, że znowu zdołał "uszyć" gotową do gry jedenastkę.

Sobotnie spotkanie zakończyło się zasłużoną wygraną gości z Aleksandrowa Łódzkiego 2:1 (bramkę dla miejscowych zdobył Rafał Raiński), którzy dzięki 3 punktom awansowali o jedno miejsce (na 17.). Mamry przegrały u siebie po raz dziewiąty z rzędu (tak fatalnej serii w historii klubu nigdy nie było) i od wczoraj znów zamykają trzecioligową stawkę. Za tydzień "GieKSa" zagra w Kutnie z miejscowym KS (7. lokata) i będzie to ostatni mecz rundy jesiennej, ale nie ostatnia tegoroczna potyczka o punkty. 28 listopada nasz zespół zmierzy się w Tomaszowie Mazowieckim z tamtejszą Lechią (awansem, pierwsza kolejka wiosenna), a na 4 grudnia zaplanowane jest wyjazdowe spotkanie Mamr z Jagiellonią II Białystok.

 

 

 

Bogusław Zawadzki