Dziewięć głosów, a więc niecała połowa ustawowego składu Rady Miejskiej w Giżycku, wystarczyło do pokazania czerwonej kartki Mirosławowi Lubasowi. W środę Rada Miejska stwierdziła wygaśnięcie mandatu wspomnianego radnego, który - jak czytamy w uzasadnieniu uchwały - naruszył przepisy Ustawy o samorządzie gminnym i Kodeksu wyborczego. Temat nie jest jednak zakończony, albowiem Mirosław Lubas może się jeszcze odwołać do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

Przypomnijmy genezę sprawy. W sierpniu Mirosław Lubas podpisał z Miastem umowę na niespełna trzymiesięczną dzierżawę miejskiej nieruchomości przy ul. Nadbrzeżnej z przeznaczeniem pod sezonową działalność gastronomiczną. Zgodnie z polskim prawem nie mógł tego uczynić, albowiem obowiązujące przepisy wykluczają łączenie funkcji radnego z prowadzeniem działalności na mieniu miejskim na terenie gminy, w której radny został obdarzony społecznym zaufaniem. Podczas środowej sesji Mirosław Lubas otwarcie przyznał, że podpisanie przez niego dokumentu było krokiem "pochopnym i nierozważnym", a jednocześnie wyraził żal pod adresem reprezentujących Miasto urzędników, którzy nie ostrzegli go przed możliwymi konsekwencjami. Po wystąpieniu radnego i dyskusji, która dla niektórych tradycyjnie stała się okazją do rozpalenia politycznego ogniska, przewodniczący Rady Miejskiej Robert Kempa zarządził głosowanie. Za wygaszeniem mandatu głosowało dziewięcioro giżyckich rajców (Mirosław Boć, Jacek Brzeski, Andrzej Jelec, Małgorzata Kaczorowska, Robert Kempa, Jadwiga Mistera, Maria Popieluch, Jan Sekta i Andrzej Szocik), czworo było przeciw (Paweł Andruszkiewicz, Marcin Jakowicz, Jerzy Kunda i Marcin Łobodziński), a troje (Paweł Grzeszczak, Beata Łukaszewicz i Łukasz Zakrzewski) wstrzymało się od głosu. Mirosław Lubas nie chciał być sędzią we własnej sprawie i nie wziął udziału w głosowaniu, a czworo radnych było nieobecnych podczas sesji.

Zgodnie z przepisami "wygaszony" radny ma teraz siedem dni (od czasu doręczenia mu uchwały) na zaskarżenie decyzji Rady do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie. Podczas wczorajszej sesji radny stwierdził jednak, że nie podjął jeszcze decyzji, czy w ogóle złoży zażalenie (choć podobno wiele osób namawia go do podjęcia rękawicy). Warto przypomnieć, że jeśli skarga radnego nie wpłynie w wyznaczonym terminie lub jeżeli wpłynie, a WSA po rozpatrzeniu zażalenia nie uchyli uchwały, do Rady Miejskiej wejdzie nowa osoba. Będzie nią kandydat z list Prawa i Sprawiedliwości, który podczas wyborów w 2018 roku uzyskał największą liczbę głosów w okręgu, w którym startował właściciel wygaszonego mandatu. Póki co piłeczka jest po stronie Mirosława Lubasa.

Bogusław Zawadzki