Mirosław Lubas, któremu w połowie października Rada Miejska w Giżycku wygasiła mandat radnego, nie złożył odwołania od tej decyzji do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. W związku z tym przewodniczący giżyckiej Rady Robert Kempa wystosował pismo do Wojewódzkiego Komisarza Wyborczego w Olsztynie z prośbą o uzupełnienie składu RM. Zgodnie z prawem Mirosława Lubasa powinna zastąpić osoba z jego komitetu wyborczego, która w wyborach w roku 2018 uzyskała kolejną najwyższą liczbę głosów w okręgu odwołanego. Z naszych ustaleń wynika, że chodzi o Jana Kundę i że... może to nie być ostatnia zmiana w giżyckiej Radzie.
Przypomnijmy, iż wygaszenie mandatu radnego Lubasa (startował z KW PiS) nastąpiło wskutek złamania przez niego Ustawy o samorządzie gminnym i kodeksu wyborczego. Były już miejski rajca (lokalny przedsiębiorca) zawarł bowiem z Miastem trzymiesięczną umowę dzierżawy nieruchomości, na której prowadził działalność gastronomiczną. A że przepisy w tej kwestii są jednoznaczne i zabraniają łączenia funkcji radnego z prowadzeniem przez niego jakiejkolwiek zarobkowej działalności na mieniu gminy, w której startował on w wyborach, 14 października Rada Miejska zdecydowała (choć niejednogłośnie) o wygaszeniu mandatu. Mirosław Lubas miał jeszcze możliwość skorzystania ze ścieżki odwoławczej. Najwyraźniej uznał jednak, że jego argumenty mogą okazać się niewystarczające i w wyznaczonym terminie zażalenia do WSA w Olsztynie nie złożył. W poniedziałek (16 listopada) przewodniczący Rady Miejskiej w Giżycku Robert Kempa o powyższym powiadomił Wojewódzkiego Komisarza Wyborczego w Olsztynie, wnioskując jednocześnie o rozpoczęcie procedury powołania nowego radnego. Jeśli Jan Kunda - bo to on w świetle prawa jest wyznaczony na miejsce odwołanego - potwierdzi swoją gotowość do sprawowania mandatu, a WKW zdąży z przygotowaniem wszystkich dokumentów, ślubowanie nowego rajcy odbędzie się już podczas najbliższej sesji Rady Miejskiej.
Niewykluczone, że wspomniana zmiana nie będzie jedyną, jaka czeka giżycki samorząd w najbliższym czasie. W ostatnich tygodniach widmo wygaszenia mandatów zawisło bowiem także nad czwórką innych radnych. W przypadku Jadwigi Mistery (Giżyckie Porozumienie Obywatelskie) i Jacka Brzeskiego (OK Giżycko) zarzuty dotyczyły łączenia funkcji radnego z działalnością na miejskim mieniu - były zatem identyczne jak te, które spowodowały usunięcie z Rady Mirosława Lubasa. Wyjaśnienia w tych sprawach do Urzędu Wojewódzkiego i do Wojewódzkiego Komisarza Wyborczego oraz pisemne informacje do wszystkich giżyckich radnych wysłał przewodniczący Rady Miejskiej Robert Kempa. Jego zdaniem w obu omawianych przypadkach nie doszło do złamania Ustawy o samorządzie gminnym.
- Mówiąc w wielkim skrócie: radnej Misterze zarzucono zatrudnienie w miejskiej spółce, jaką od niedawna jest szpital, zaś rzekome kontrowersje w sprawie radnego Brzeskiego dotyczą jego pracy na rzecz schroniska dla psów w Bystrym - mówi Robert Kempa. - Tyle tylko, że w żadnym z tych przypadków nie może być mowy o złamaniu prawa. Jadwiga Mistera, owszem, pracuje w naszym szpitalu na kierowniczym stanowisku, ale jest tam od lat zatrudniona na umowę o pracę, a nie prowadzi własnej działalności gospodarczej. Jacek Brzeski także nie ma umowy z Miastem. Usługi na rzecz schroniska dla psów w Bystrym świadczy na mocy umowy z prywatną firmą, zajmującą się utrzymaniem schroniska na miejskim terenie. Absolutnie nie można tu zatem mówić o bezpośrednim wykorzystaniu majątku gminnego przez firmę radnego.
O ile w sprawach radnych Mistery i Brzeskiego możliwa jest szybka weryfikacja na podstawie ogólnodostępnych dokumentów, o tyle już dwa kolejne przypadki - zgłoszone przez mieszkankę Giżycka - nie są już taką "oczywistą oczywistością". Chodzi o radnych Piotra Andruszkiewicza i Łukasza Zakrzewskiego (obaj do Rady dostali się z list PiS), którzy - zdaniem autorki zgłoszenia - nie mieszkają w Giżycku na stałe, a jedynie dojeżdżają na Mazury na sesje Rady Miejskiej (co jest złamaniem Kodeksu wyborczego). Jeśli okaże się to prawdą, obaj radni mogą stracić swoje mandaty.
- Otrzymywałem już wcześniej sygnały na temat zamieszkania obu radnych poza terenem gminy miejskiej Giżycko - przyznaje przewodniczący Rady Miejskiej Robert Kempa. - Były to jednak anonimy, a że ja takowymi nie zwykłem się zajmować, nigdy nie nadałem im żadnego trybu. Tym razem jednak wpłynęło oficjalne zawiadomienie. Ze względu na fakt, że ani Rada, ani przewodniczący, ani też jej członkowie nie mają uprawnień kontrolnych w odniesieniu do radnych, zwróciłem się do prawników wojewody i WKW z pytaniem o ramy formalne, w jakich możemy się poruszać podczas wyjaśniania obu przypadków. Czekam na odpowiedź z Olsztyna.
Rada Miejska w Giżycku już raz - w roku 2016, po informacjach od mieszkańca - zajmowała się Piotrem Andruszkiewiczem w kontekście miejsca jego stałego zamieszkania (mówiło się wówczas o Warszawie). Radny został wówczas odwołany z funkcji, zaskarżył jednak tę decyzję do sądu, a ten po analizie przewrócił go do pracy w Radzie. Przypadek Łukasza Zakrzewskiego nie był nigdy oficjalnie rozpatrywany. W mieście nad Niegocinem od lat głośno mówi się jednak o tym, że życiowe centrum radnego mieści się w Olsztynie.
Bogusław Zawadzki