"Przez lata my ratowaliśmy Was, teraz Wy uratujcie nas" - taki wpis pojawił się na facebookowym profilu Jarosława Sroki, dyrektora biura Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ludzie, którzy od ponad dwóch dekad dbają o nasze bezpieczeństwo na wodzie, po raz pierwszy zdecydowali się głośno powiedzieć o dramatycznej sytuacji finansowej służby. W poniedziałek MOPR-owcy uruchomili również zbiórkę pieniędzy.

Od roku 2012 nasze państwo przeznacza na ratownictwo wodne około 4 mln zł rocznie. Nieco mniej   niż jedną czwarta tej kwoty otrzymuje zazwyczaj województwo warmińsko - mazurskie. W tym roku do kilku podmiotów zajmujących się ratownictwem w naszym regionie wpłynęło 850 tysięcy zł (o 40 tysięcy mniej niż rok temu), z czego 650 tysięcy zasiliło budżet MOPR. Dużo?

- Praktycznie cała ta kwota zostanie wykorzystana na pensje ratowników - mówi Jarosław Sroka, dyrektor biura Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Otrzymujemy również wsparcie od Marszałka Województwa. Tegoroczne dofinansowanie dla MOPR wyniosło 134 tysiące i tradycyjnie przeznaczymy je m.in. na ubezpieczenie i naprawy sprzętu, które w sezonie nie należą do rzadkości. Niestety, w tym roku, podobnie jak w poprzednim, nie możemy liczyć na zastrzyk środków za zabezpieczanie regat i innych wydarzeń na wodzie, albowiem... te w związku z pandemią po prostu się nie odbywają. Mówimy tu o kwocie około 150 tysięcy zł rocznie, której brak mocno odczuwamy.

MOPR zatrudnia obecnie 20 pracowników. Znając sumę przeznaczaną na płace nietrudno policzyć, że ich zarobkom daleko do tych, którymi mogą poszczycić się przedstawiciele innych służb publicznych. Uposażenie MOPR-owców waha się od 2200 do 2400 zł na rękę. Mówiąc kolokwialnie: "szału nie ma", zważywszy na fakt, iż praca ratowników nie kończy się na regulaminowych ośmiu godzinach dziennie. Większość z nich "wyrabia" w miesiącu ponad 250 godzin (wliczając w to tzw. społeczne dyżury i stałą "na telefon" gotowość do akcji).

- Dlatego też sromotnie przegrywamy wyścig o kandydatów do służby np. z wojskiem, które bije nas na głowę pod względem proponowanej płacy - rozkłada ręce Jarosław Sroka. - Mało tego: młodzi ludzie wolą zatrudnić się w restauracji jako kelnerzy, gdzie za porównywalne lub większe pieniądze ich jedyną odpowiedzialnością będzie dbanie o to, by komuś donieść piwo do stolika i by nie dopuścić do rozbicia talerza. U nas drobny błąd może kogoś kosztować utratę życia. Pamiętajmy, że wyszkolenie dobrego ratownika trwa nie miesiąc czy pół roku, ale naprawdę długie lata.

O fatalnej sytuacji finansowej mówiło dziś wiele lokalnych i ogólnopolskich mediów. Dzięki nim w świat poszła również informacja o uruchomieniu zbiórki pod hasłem "Ratuj MOPR". Darowizny w dowolnej wysokości można wpłacać na konto nr 44 1240 5787 1111 0000 5757 3942.

 

mopr2

 

Bogusław Zawadzki