Zatrzymani w poniedziałek zarządcy schroniska dla psów w Bystrym po dwóch dniach opuścili areszt. Anna K. i Jan K. usłyszeli zarzuty znęcania się nad zwierzętami, do których - jak informuje prokuratura - nie przyznali się. W sieci wrze, fala krytyki zalała m.in. media społecznościowe burmistrza Giżycka Wojciecha Iwaszkiewicza. W środę grupa giżyckich radnych złożyła wniosek o pilne zwołanie sesji Rady Miejskiej. A tymczasem ze schroniska wywieziono już wszystkie psy.

W ostatnich dniach niechlubnym znakiem rozpoznawczym "psiego Alcatraz" (tak schronisko w Bystrym nazywano w internecie, a było to naprawdę jedno z łagodniejszych określeń) stało się drastyczne zdjęcie leżącej na ziemi odciętej głowy psa. Jak informują przedstawiciele organizacji prozwierzęcych, znaleziono ją na terenie podgiżyckiej placówki. Prowadzone przez małżeństwo K. schronisko od pewnego czasu cieszyło się bardzo złą sławą (my również pisaliśmy o tym na naszym portalu) - jego zarządcom zarzucano m.in. brak odpowiedniej opieki nad psami, zwracano również uwagę na katastrofalne warunki, w jakich w Bystrym żyją dziesiątki czworonogów. Sprawą zajmował się m.in. Powiatowy Inspektorat Weterynarii , doniesienia o licznych uchybieniach składano także do prokuratury. Warto przypomnieć, iż do schroniska pod Giżyckiem przez lata trafiały psy z kilkunastu gmin z Mazur i Podlasia, które płaciły K. za utrzymywanie zwierząt odłowionych na ich terenie. Po tym, jak organizacje zajmujące się ochroną zwierząt zaczęły nagłaśniać problemy "małych Radys" (to kolejne, jakże znamienne określenie małżeńskiego biznesu), gminy te zaczęły masowo rozwiązywać umowy z zarządcami schroniska w Bystrym. 8 listopada tego roku na terenie obiektu przebywały już tylko psy z terenu Gminy Miejskiej Giżycko, która jest właścicielem schroniska i która co roku przeznaczała na jego funkcjonowanie kilkaset tysięcy złotych. Mimo licznych sygnałów o nieprawidłowościach Urząd Miejski w Giżycku nie zagłębił się w temat na tyle, by wzorem innych gmin zerwać umowę z K. Z płynących z Ratusza przekazów wynikało wręcz, że urzędnicy nie mają uwag w kwestii funkcjonowania schroniska. A dokładniej: funkcjonowania jego tzw. miejskiej części. Tajemnicą poliszynela było bowiem współistnienie drugiego, nielegalnego schroniska, przyległego do tego oficjalnego. To właśnie głównie tam miało dochodzić do karygodnych zaniedbań. Tej części - określanej mianem prywatnej - Ratusz nigdy jednak nie kontrolował.

 

Zarządcy z dozorem i zarzutami

Wspomnianego 8 listopada do Bystrego przyjechał jednak przedstawiciel Prokuratury Rejonowej Olsztyn - Północ w towarzystwie mundurowych ze stolicy województwa, na miejscu pojawili się także reprezentanci dwóch organizacji prozwierzęcych. Oszczędzimy Państwu drastycznych zdjęć miejsc, w których na co dzień bytowały zwierzęta, nie przytoczymy także opisów psów wymagających natychmiastowej interwencji weterynarza. Z oficjalnego komunikatu prokuratury można się było dowiedzieć, że "podczas podjętych czynności w schronisku przebywały 142 psy, w skrajnie trudnych warunkach niespełniających żadnych standardów niezbędnych do zachowania dobrostanu zwierząt i tym samym narażonych na możliwość występowania szeregu chorób". Wobec powyższego Anna i Jan K. zostali zatrzymani na 48 godzin. W środę oboje wyszli na wolność, ale wcześniej usłyszeli zarzuty znęcania się nad zwierzętami w okresie od listopada 2016 roku do listopada 2021 roku. Zastosowano względem nich dozór policyjny, ponadto zakazano prowadzenia schroniska i opieki nad zwierzętami (także prywatnie). Jak stwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Krzysztof Stodolny, owo znęcanie się polegało m.in. na braku odpowiedniej opieki weterynaryjnej i braku zapewnienia właściwych warunków bytowych. Psy - zdaniem prokuratury - trzymane były w "stanie rażącego zaniedbania i niechlujstwa", co niekorzystnie odbijało się na ich psychofizycznej kondycji. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się natomiast (nie z prokuratury), że podczas interwencji na posesji w Bystrym znaleziono zakopane w ziemi psie szczątki w stanie rozkładu. Wstępnie mówi się o ponad 60 zwierzęcych szkieletach. Oczywiście schronisko zostało zamknięte, a wszystkich przetrzymywanych w nim "lokatorów" (niektórych przez lata) umieszczono w innych placówkach.

 

Radni: "Trzeba zwołać sesję!"

O Bystrym i Giżycku od kilku dni jest - niestety - głośno w lokalnych i ogólnopolskich mediach. Z fatalnej "promocji" niezbyt zadowoleni są m.in. niektórzy radni. W środę do Biura Rady wpłynął wniosek o zwołanie sesji w trybie nadzwyczajnym, podpisany przez radnych: Pawła Andruszkiewicza, Piotra Andruszkiewicza, Małgorzatę Czopińską, Marcina Jakowicza, Małgorzatę Kaczorowską, Marcina Łobodzińskiego i Łukasza Zakrzewskiego. We wniosku skierowanym do przewodniczącego giżyckiej Rady Roberta Kempy czytamy m.in.: "Zwołanie sesji w trybie nadzwyczajnym związane jest z koniecznością uzyskania informacji od Burmistrza Miasta Giżycka na temat sytuacji zwierząt w schronisku w Bystrym. Opinia publiczna, a tym samym radni Rady Miejskiej posiadają wiedzę wyłącznie z doniesień medialnych, a nie posiadają oficjalnego stanowiska organu wykonawczego gminy (...). Nie możemy i nie będziemy obojętni wobec krzywdy zwierząt, wspólnie wypracujmy sposób na rozwiązanie trudnej sytuacji".

Wnioskodawcy na planowaną sesję (stacjonarną) zapraszają przedstawicieli organizacji i stowarzyszeń działających na rzecz zwierząt. Proponowany termin posiedzenia w trybie nadzwyczajnym: poniedziałek, 15 listopada, godz. 15.00.

Bogusław Zawadzki